sobota, 9 marca 2013

9.03.13r.

bluzka- ?
legginsy- allegro
szejk- Zodiak

Dzisiejszy dzień zaliczam do jak najbardziej udanych! Na poczatku sprzątnęłam w końcu swój pokój + odgruzowałam biurko- teraz jest tam wręcz nienaturalnie czysto. Jednak muszę przyznać, że sprzątanie sprawiło mi sporo radości, a sama świadomość, że jest już czysto wyczyściła mój umysł z jakichś cieni. Także dzień rozpoczął się bardzo przyjamnie, mimo, że na dworze temperatura znowu na minusie. Następnie przyjechałam Oliwia i wybrałyśmy się razem na miasto. Przechodziłyśmy z 4 godziny, zaglądając przy okazji do wszystkich możliwych ciucholandów z mieście. Najpierw jednak poszłyśmy do dwóch sklepów z butami, Daichamana i Targów Obuwia. W tym pierwszym zauważyłyśmy piękne Vansy, a właściwie ich podróbki. Jednak buty miały piękny kolor (podobne TUTAJ). Oprócz tego modelu, któy tak nas zachwycił, były jeszcze czerowne, czarne i wściekło różowo-czrne oraz neonowo żółte-z czymś tam. Muszę dodać, że po raz pierwszy widziałam buty tego typu na żywo i musiałam koniecznie je przetestować. Z czystym sercem wiec mogę je wam polecić, bo okazały się bardzo wygodne i do tego piękne- juz wiadomo, czemu wszyscy za nimi szaleją. Rozmawiałam już o tym z mamą i stwierdziła, że jak się zdecyduję, to możemy je kupić na spółę. Jeszcze nie jestem pewna, muszę nad tym trochę pomyśleć. Oliwi też się bardzo podobają, więc chyba będziemy miały takie obie ;). Koszt tych butów w sklepie jest o wiele niższy, ok. 60 zł. Wybaczcie że nie dodaję zdjecia, chociaż bym chciała, ale komórka mi się rozładowywała i nie była w stanie robić zdjeć :/
 Następnie przelciałyśmy bardzo dużo sklepów z ciuchami- skupiłyśmy się na second-handach, ale po dordze zajrzałyśmy także do Moodo i Galerii Bawełny. Szczezrze powiedziawszy już od dłuższego czasu chciałam się wybrać na taki ciucholandowy maraton, jednak zawsze był albo brak czasu, albo brak chęci. A tu w doborowym towarzystwie spędziłam świetnie czas. Oliwia okazała się świetną i doświadczoną doradzczynią, a także wyszukała dla mnie prawdziwą perełkę- ale o tym w następnej notce. Kupiłam dwie rzeczy, które pokażę wam w następnej notce. Co prawda chciałam kupić jeszcze jedną bluzkę, ale niestety kiedy po nią wróciłam- już jej nie było. No cóż :/
 Po takim wyczerpującym maratonie zmęczone i głodne wstąpiłyśmy do byłego Zodiaka. Tam wsunęłyśmy cheesburgera (ja) i dużą zapiekankę z surówką (Oliwia) oraz po szejkach- ja malinowym a Oliwia miętowym. Jeszcze chwilę pogadałyśmy i musiałyśmy się rozstać.
Ten dzień, a właściwie dopiero jego część była naprawdę wspaniała, także nawet temperatura nie popsuła nam humoru. Przy minusie na termometrze my grzałyśmy po mieście aż się kurzyło :). Nawet ja, któa za zakupami jako takimi nie przepadam jestem mega zadowolona. I spaliło się trochę ;D
 Najbardziej żałuję tylko, że komórka musiała mi się akurat zacząć rozładowywać, bo nie udało mi się cyknąć żadnych zdjeć. No ale cóż, złośliwość rzeczy martwych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze czytam, za wszystkie dziękuję. Spam nie będzie tolerowany, a konstruktywna krytyka- owszem. :)