czwartek, 8 sierpnia 2013

2# Kolonijnie: The Adventures

Dziś druga część mojej relacji z kolonii.Ta części będzie podzielona na dwie mniejsze, dlaczego? Przeczytaj :)
Ta część jest dużo ciekawsza, bo opowiem wam o kilku naszych przygodach i wyjazdach.
Zapraszam! 

 1. pierwszy wyjazd na basen (niżej), 2. Kołobrzeg, 3. Nordic walking, 4. Galeria HOSSO w Kołobrzegu :d, 5. me, 6.,7 siłownia na powietrzu, 8. wyjazd, 9. w pociagu 10. NASZA CIĘŻKA TORBA <3
na różowo zaznaczyłam to, o czym przeczytacie w tym poście :)
Zacznę więc od wyjazdu na basen. Jak wiadomo, w programie było kilka atrakcji, w tym 3(?) wyjazdy na basen. W tym jeden wyjazd był na 2 h do aqua parku. Basen był od nas niedaleko. Był w samym Połczynie, w innym sanatorium. To jakieś 3 km od naszego ośrodka do miasta i kilka, aby dojechać na basen. Ponieważ na kolonii ogólnie było nas 35, zostaliśmy podzieleni na 2 grupy.  Ja byłam w grupie 2. Podczas gdy pierwsza grupa poszła "się kąpać" my poszliśmy zrobić małe zakupy w Biedronce. Z koleżanką z pokoju (Baasia <3) wzięłyśmy jedną torbę na spółę. Miałyśmy tam oczywiście wszystkie akcesoria basenowe. Po zrobieniu wszystkich zakupów zapakowałyśmy je do naszej torby i ... nie mogłyśmy jej unieść! Była tak ciężka, że ledwo niosłyśmy ją we dwie. Oczywiście nie mówię kogo to wina, ale ja nie kupiłam słoika ogórków i 2 płynów do kąpieli ... (na ostatnim zdjęciu jest widoczek na naszą torbę ;p)
Kolejne warte wspomnienia wydarzenie to nasza wycieczka z kijkami Nordic walking. Ja osobiście baaardzo się cieszyłam, że idziemy na coś takiego, bo od kiedy zobaczyłam różne panie chodzące tak po naszym parku, to strasznie mi się to podobało. Nie przepadam za bieganiem, a chodzić mogę długo. Jak się przekonałam- dłużej niż myślałam.Wybraliśmy się na taką wycieczkę specjalnie wyznaczoną trasą zaczynającą się w lesie koło naszego ośrodka. Tabliczka na początku obwieściła nam, że do przejścia mamy ponad 6 km. Kilometrów! To trochę nas przeraziło, ale jakoś nikt nie zawrócił. Muszę przyznać, że z kijkami chodzi się naprawdę fantastycznie. Kiedy brakuje ci już siły, po prostu odpychasz się nimi. Tak jakimś cudem dobrneliśmy do końca trasy, gdzie widniała tabliczka. Która obwieściła nam "Koniec trasy. Do Połczyna 3 km. Do Borkowa 6 km. Spojrzeliśmy na nią i zamarliśmy. Kolejne 6 km? Większość osób była porządnie wkurzona. No ale ruszyliśmy, próbując nieudolnie łapać stopy (jasne, bo osobówka zmieści pół kolonii). Szliśmy sobie poboczem drogi. Przez cały czas. Na szczęście cudownym zbiegiem okoliczności gdy w końcu pojawiliśmy się w centrum Połczyna natknęliśmy się na busa, który jechał do naszego ośrodka. Tym sposobem zaoszczędziliśmy 3 km. Co do moich odczuć to chyba lepiej szło mi się te dodatkowe km niż te 6 zaplanowanych, w lesie, wśród różnych obrzydliwych owadów. Ble! No i był jeszcze jedn pozytywny aspekt. Idąc czułam taki ucisk po kokach brzucha. I co się okazało, jak dotarliśmy? Że dzięki tym machaniom kijkami "wyrzeźbił" mi się brzuch. W sensie po bokach zrobiły się takie dwa zagłębienia <3. Droga do kaloryfera coraz bliższa haha :)

Ponieważ notka już jest bardzo długa a większości nie będzie się chciało czytać takiej masy tekstu na raz, muszę ją podzielić na 2 części. Zaplanuję ją i będziecie mogli już niedługo poczytać o jeszcze kilu ciekawych przygodach :)
~Druga część niedługo :) ~

 Tymczasem za kilka godzin wyjazd. Ale o tym też jeszcze napiszę :)

1 komentarz:

Wszystkie komentarze czytam, za wszystkie dziękuję. Spam nie będzie tolerowany, a konstruktywna krytyka- owszem. :)