niedziela, 29 września 2013

Weekend

 Mija cały weekend, a ja nic tu nie dodałam. Przydałoby się nadrobić zaległości i trochę wam opowiedzieć, co u mnie.
Ogólnie ten weekend zaliczam do najbardziej pracowitych i intensywnych, ale to wcale nie oznacza że nie-fajnych! W ciągu tego weekendu miałam aż 3 sesje i to dla mnie duży sukces :). Ale zacznijmy od początku ...
W piątek mieliśmy w szkole niezłe zamieszanie, związane ze zmianą szkolnego sztandaru. Dzień zaczęliśmy od 8, mszą w kościele. W którym razem z koleżanką całą godzinę przestałyśmy. Dodatkowo klękanie w wąskiej spódnicy to coś, czego naprawdę nie polecam :). Chociaż biorąc pod uwagę jej obcisłość to chyba było lepsze wyjście niż siedzenie. Później mieliśmy lekcje (oprócz pierwszej) i to 25 minutowe. Ogólnie wszystko zleciało bardzo szybko, nawet się nie obejrzałam. Na samą uroczystość szły tylko trójki klasowe. Omówiłyśmy się z dziewczynami na pizzę, więc Oliwia i Karolina zostały w szkole a my z Karo poszłyśmy do domu. Najpierw do mnie, potem do niej. W między czasie pogadałyśmy i to tak jak za dawnych czasów. Było tak ... normalnie :). Biorąc pod uwagę, że to pierwszy taki raz od miesiąca to to duży sukces :d.
Następnie zadzwoniły do nas dziewczyny, więc spotkaliśmy się. W 5. Dołączył do nas Artur, chłopak Karoliny. Mimo tego, że nie było to zaplanowane to i tak wyszło na prawdę fajnie :). Przez te 2 godziny praktycznie cały czas się śmieliśmy. Później wróciłam do domu, wzięłam się za lekcje i cudem się wyrobiłam przed angielskim. A później już piątek i relaks :)
 Sobota była trochę bardziej wariacka. Najpierw mama namówiła mnie na pójście na zakupy. Po buty. To już wyklucza całą fajność. Ale fakt faktem mam w końcu parę kozaków, zwykłych, prostych, z misiem. I jestem zadowolona, bo w takiej zwyczajności zwykle jest najwięcej piękna :).
Później poleciałam do domu po aparat i spotkałam się z Zuzią. Nie wiem czy wspominałam, ale na kółku w końcu mam osobę w moim wieku, w dodatku z mojej klasy. Także chodzimy sobie razem i jest fajnie :D. W każdym razie potrzebne nam były nasze zdjęcia, a że Zuzia żadnych nie posiadała to zaproponowałam, że ja je mogę zrobić. No i się udało, w sumie nie zajęło nam to dużo czasu, ale mam nadzieję, że coś fajnego się znajdzie.
O następnej sesji nie mogę powiedzieć za wiele. Przede wszystkim zorganizowanie i sama dbałość o fotografa, który w sumie powinien być priorytetową sprawą dla modelki nie było zbyt dobre. No ale suma sumarów było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, na pewno się przyda i będę już wiedziała, jak to zrobić i przede wszystkim jak takie sprawy organizować, mam nauczkę. Ale zdjęcia się podobały, 'dziękuję' usłyszałam więc nie było tak najgorzej :).
Wróciłam do domu i ogarniałam jeszcze lekcje, a potem oglądałam filmy (przecież zaległe odcinki serialu same się nie obejrzą :D).
   No i niedziela. Najpierw na 11 sesja z Martyną, która była świetnym doświadczeniem. Umówiłyśmy się jakiś czas temu, ale trochę bałam się, że nie wyrobię się z lekcjami i  z czasem ogólnie. Na szczęście wszystko wyszło dobrze. Martyna siedzi w fotografii dłużej ode mnie i sama napisała do mnie z propozycją, że może mi coś podpowiedzieć w takim praktycznym aspekcie. Była to pierwsza sesja nie na spontana, z modelką, która ogarnia co ma robić, ma przygotowaną stylizację, nawet dwie, jakieś rekwizyty. Ogólnie dla mnie bajka. A możliwe że jeszcze się umówimy na ogarnianie Photoshopa, ale fajnie :)
   Znowu miało być krótko, ale trochę musiałam się usprawiedliwić. Sami widzicie, że tego weekednu tak naprawdę nawet nie poczułam. Ale czy to tak źle? Nie sądzę.

3 komentarze:

Wszystkie komentarze czytam, za wszystkie dziękuję. Spam nie będzie tolerowany, a konstruktywna krytyka- owszem. :)