piątek, 19 września 2014

Od seansów historycznych po patriotyzm, czyli trochę dłuższe rozważania na piątek


Początek roku szkolnego to okres wielu narodowych rocznic. Co roku, głównie przez szkoły, ale nie tylko, bo także telewizję a nawet internet przypominamy sobie dokonania naszych rodaków. Jako, że właśnie w taki okres weszliśmy, chciałabym napisać 2 (a nawet więcej) słowa o patriotyźmie.

 Za każdym razem, kiedy do kin trafi jakiś historyczny, polski film, w mojej szkole odbywa się wyjście do kina. Pod koniec roku szkolnego zobaczyliśmy dzięki temu "Kamienie na szaniec", a dziś mieliśmy okazję obejrzenia "Miasta 44". Gdy byłam trochę młodsza takie wyjścia były po prostu okazją na wyrwanie się z lekcji i obejrzenie czegoś. Ale im jestem starsza, tym częściej się zastanawiam. Pod znakiem zapytania stawiam niezliczoną ilość rzeczy, a w jej obrębie mieszczą się także takie historyczne filmy. I dziś rozmyślając po seansie doszłam do kilku interesujących wniosków. 
Przede wszystkim znalazłam kilka powodów, dlaczego wybieramy się na historyczne seanse.
Jednym z takich powodów z pewnością jest uczynienie nas Polakami. Brzmi podejrzanie? Już wyjaśniam. Na bycie obywatelem jakiegoś państwa nie składają się tylko dokumenty, bardzo ważna jest także tożsamość narodowa. Czy czujemy się Polakami? To jest podchwytliwe pytanie. Wiadomo, że gdy zapytamy dziecka to z przekonaniem pokiwa głową. Jednak czy w duszy także czuję się biało-czerwonym? Jak postrzegam mój kraj? Co ten kraj dla mnie znaczy? To są bardzo ważne pytania. Na początku możemy mieć z nimi problem, bo przecież nie rodzimy się z narodową świadomością. Dopiero w trakcie życie się jej uczymy, tak jak masy innych rzeczy. Dużą pomocą w nauce patriotyzmu mogą być właśnie takie filmy. Pisząc „historyczne” mam na myśli głównie filmy wojenne, albo o tematyce wojennej – przed wakacjami z mojej szkoły zorganizowane było wyjście na „Kamienie na szaniec”, a dziś mieliśmy okazję razem z innymi klasami zobaczyć „ Miasto 44”. To właśnie postawy głównych (i nie tylko!) bohaterów, a także ich decyzje, poświęcenie i ofiarność w imię ojczyzny pokazują nam, co to znaczy być patriotą.
            Kolejnym powodem naszych wyjść do kina jest uwrażliwianie młodych ludzi na krzywdę drugiej osoby. Zostało mi uświadomione, jak bardzo ważna jest to sprawa, gdy wychodząc z kina zapytałam kolegę o wrażenia. Ten odpowiedział, że on cały seans siedział z otwartą buzią, jego przyjaciel zasnął, a dziewczyny obok płakały. Wtedy bardzo zbulwersowała mnie postawa jego przyjaciela, bo jak można zasnąć na takim filmie, który obfituje w całą masę akcji i przeżyć bardzo poruszających. Jednak rozmyślając nad tym chwilę później doszłam do wniosku, że wyjścia służą zmniejszeniu tego problemu. Także to uwrażliwianie ma swój cel, bo pokazanie, że kogoś boli tak samo jak mnie może zapobiec aktom przemocy, w tym także wojnom w przyszłości. 

            W ostatnim punkcie warto podkreślić, że takie filmy zachęcają do akcji, czynnego udziału w życiu państwa chociażby. Absolutnie nie namawiam kogoś do rewolucji, czy jeszcze innych rzeczy wprost z kosmosu! Całym sercem podpisuję się pod wielkim napisem pod Westerplatte „NIGDY WIĘCEJ WOJNY”, bo to rzeczywiście najgorszy możliwy stan rzeczy. Jednak sama idea powstańcza przecież nie wyniknęła z odgórnego nakazu. Była to czyta wola powstańców, którzy tak bardzo kochali swój kraj, że nie chcieli pozwolić na jego zagładę, nawet za cenę własnego życia. Tej idei też nie będziemy roztrząsać, bo od tego są lekcje historii, ale sama wola, gotowość i zaangażowanie to rzeczy, nad którymi warto głębiej się zastanowić. Polacy znani są z narzekania i przedstawiania rzeczywistości w czarnych barwach. Jeśli spytasz rodaka o stan Polski, to zacznie się wyliczanka: klimat zły, podatki za wysokie, polityka to sprawa kompletnie stracona, że pracy nie ma ... i tak można wymieniać w nieskończoność. Jednak kiedy spytasz psioczącego delikwenta, co należało by zmienić, aby było lepiej, jakoś nagle zmienia temat, zaczyna się plątać, a za chwilę kończy rozmowę. No właśnie. Narzekać potrafi każdy. To nie jest wcale najstraszniejsza rzecz jaką robić można, ale jedynie w przypadku, kiedy te narzekania mają jakieś dalsze następstwa. Chodzi mi o działania, aby coś zmienić - jest za mało pracy? Otwórz zakład, który da pracę tysiącom bezrobotnych. Podatki są za wysokie? A wyobrażasz sobie jak kraj miałby funkcjonować bez narodowego skarbca? Polityka ci się nie podoba? Wymyśl nowe projekty, wystartuj w wyborach, choćby do lokalnego samorządu. Zmiany są możliwe w każdej sytuacji, wystarczy odrobina pomysłu i zaangażowania. O ile jeszcze to pierwsze jakoś da się zrobić, to z drugą rzeczą sytuacja jest o wiele gorsza. Bo jak to ja mam coś zrobić, a dlaczego inni nie mogą? Pierwszy krok zawsze jest trudny do wykonania, a wystąpienie przed szereg to niemały akt odwagi. Jednak trzeba pamiętać, że zawsze jest to warte i strachu i pracy. Po co? Choćby po to, aby żyło się lepiej.

            Tak więc zabieranie dzieci do kina na film historyczny (mam tu na myśli filmy prezentujące wojnę) to dobry pomysł, które może zaplusować na długo - uwrażliwi na przemoc wobec drugiego człowieka, a także zakorzeni ojczyznę jako pierwszorzędną wartość dla młodego oglądającego. Jednak należy pamiętać o dostosowaniu filmu do wieku odbiorcy i w tym przypadku wszelkie oznaczenia są pomocne, bo większość filmów historycznych obfituje w sceny dużej przemocy, które nie są przeznaczone dla najmłodszych widzów.

wszystkie obrazki z ego wpisu pochodzą z internetu, nie mam do nich żadnych praw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze czytam, za wszystkie dziękuję. Spam nie będzie tolerowany, a konstruktywna krytyka- owszem. :)